top of page

O filmie "Na wieży Babel"

Joanna Roszak

 

Wisława Szymborska miała szczęście do interpretatorów, wśród nich tłumaczy. Na szwedzki przekłada ją Anders Bodegard, na niemiecki Karl Dedecius i Renate Schmidgall, na francuski – Piotr Kamiński.  Rysunkową interpretację jej wiersza "Miłość od pierwszego wejrzenia", zrealizował tajwański rysownik Jimmy Liao. Do tego grona dołączyła Maria Wróż-Prusiewicz, która w filmie "Na wieży Babel" dokonała ciekawego przekładu intersemiotycznego wiersza noblistki. I choć istnieją filmy zorientowane wokół poezji (w 2005 roku powstał np. obraz oparty na trzech wierszach Lesa Murraya, australijskiego głosu pokolenia), to dzieło Wróż-Prusiewicz zdaje się zupełnie osobne. Zrealizowała swoje zdarzenie, kładąc wyraźną sygnaturę odbiorcy, a jednocześnie starając się pozostać jak najbliżej wiersza noblistki.                   

Już kilka lat temu, Maria Wróż-Prusiewicz poszukując innowacyjnych narzędzi dydaktycznych, otwierała wiersze Wisławy Szymborskiej ze studentami i obserwowała, jak różnicuje się ich znaczenie poprzez zmianę kontekstu, sprawdzała, jak wiersz zaczyna żyć w fotografii, w obrazie, w słuchowisku. W 2012 roku wzięła udział w akcji "Nakręć wiersz" organizowanej przez Literacki.... i przygotowała odczytanie filmowe liryku Krystyny Miłobędzkiej. Ale ostateczny impuls do zrealizowania filmu "Na wieży Babel" pochodził wyraźnie od samego wiersza. W mnogim – bo złożonym z trzech części – filmie postanowiła skonkretyzować tekst Szymborskiej. A być może także zdekonstruować ład tryptyku.

            Jacques Derrida w eseju "Wieże Babel" pisał: „Nie stanowi on jedynie jednej z wielu figur pomiędzy innymi [...]. Jest to mit źródła mitu, metafora metafory, opowiadanie opowiadania, przekład przekładu” (przeł. Adam Dziadek). Omawiany film początkowo miał nosić tytuł "Słowa widziane", ale mógłby także zostać zatytułowany, jak esej Derridy, "Wieże Babel" – motyw ten reżyserka przetwarza wielokrotnie. Następuje w nim gradacja doświadczenia Babel. Już w otwierającym obrazie, gdy Krystyna Janda odczytuje liryk, kwestie mężczyzny i kobiety dobiegają z różnych stron, z lewego i prawego głośnika. W pierwszej fabularnej części, dorosły człowiek, po traumie wraca do mieszkania z dzieciństwa. Pojawiający się obraz rozsypanej wieży z klocków to analogon rozbitego domu. W środkowej części występuje motyw wieży-klatki schodowej, będącej przestrzenią trzech rozstań. Wszyscy bohaterowie patrzą w dół, w ciemność, tylko bezdomny w geście assunty spogląda w jasne. W ostatnim epizodzie, podnoszącym do potęgi kulturę fragmentu, w pociągu sunącym przez białą, obojętną przestrzeń, ludzie wychodzą z przedziału, rozmawiają. Ich dramaty rozgrywają się przy telefonach – w cyberprzestrzeni jako nowej Wieży Babel.

Wszyscy bohaterowie filmu posługują się wyłącznie słowami wiersza Szymborskiej. - Która godzina? - Tak, jestem szczęśliwa, / i brak mi tylko dzwoneczka u szyi, / który by brzęczał nad Tobą, gdy śpisz. / […] Masz słuszność, / widocznie to był sen. - Dlaczego kłamiesz, / dlaczego mówisz do mnie jej imieniem, / kochasz ją jeszcze? - O tak, chciałbym, żebyś została ze mną. - Nie mam żalu, / powinnam była domyślić się tego. / - Wciąż myślisz o nim? - Ależ ja nie płaczę. / - I to już wszystko? / - Nie wiem / i nie chcę wiedzieć, która to godzina”.

Film "Na Wieży Babel" pokazuje, że tikun – złączenie części rozbitego świętego naczynia – jest niemożliwy, w ostatniej fabularnej scenie doświadczamy chaosu. Można odnieść wrażenie, że do fortunnej komunikacji doszło tylko między reżyserką a wierszem Szymborskiej. I między wierszem Szymborskiej a jego przekładami na różne europejskie języki. Wróż-Prusiewicz zdecydowała się na użycie tłumaczeń Stanisława Barańczaka i Clare Cavanagh, Karla Dedeciusa, Piotra Kamińskiego, Pietro Marchesaniego. Etiuda z Danutą Nagórną została kręcona w podwórku przy Polnej w Warszawie (sceny z Globiszem i Stenką – w mieszkaniu Marii Dąbrowskiej), które przetrwało II wojnę światową. W tym właśnie fragmencie w filmie pojawiają się napisy, a wypowiadane słowa zaczynają znajdować odzwierciedlenie w przetłumaczonych wersach. „Ja, ich bin glücklich” – niemieckie tłumaczenie Karla Dedeciusa otwiera ten reżyserski gest, w czarno-białej sekwencji, czyniącej bohaterką kobietę wspominającą wojnę. Pojawiająca się wówczas kałuża nieodparcie kojarzy się z wierszem Szymborskiej "Woda":

 

Musiałbym cię nazwać we wszystkich językach
wypowiadając naraz wszystkie samogłoski

 

[…] Cokolwiek gdziekolwiek kiedykolwiek się działo
spisane jest na wodzie babel.

 

Wróż-Prusiewicz połączyła, co nieczęste, trzy role: pracowała nad scenariuszem, reżyserią i montażem, na etapie przedrealizacyjnym, realizacyjnym i postprodukcji. Zatem także proces twórczy był doświadczeniem Babel.

Żyjemy w tekstowym świecie, więc oglądając film, można mieć przebłyski "Kodu nieznanego" Michaela Hanekego, obrazów Kieślowskiego, przy części, w której gra Danuta Nagórna – z niedawnymi kreacjami Danuty Szaflarskiej. Jednocześnie ma się wrażenie,  że jedyną inspiracją był tu wiersz Szymborskiej.

bottom of page